Zwana też Herbatą Marokańską. (Arabskie الشاي - as-shāy, czy Berberyjskie: اتاي - Ataí)
Picie tej herbaty trafiło do Marokańskiej kultury w XVIII wieku, razem z Anglikami i zacieśnianiem się handlu z Europą.
Dziś pijących ją można spotkać na każdym rogu i bez herbaty nie odbywa się żadna, porządna transakcja handlowa. Nazywana Znana i pijana w Maroku, Tunezji, Albani, jak i w południowej Hiszpanii, będąc często swoistym rytuałem.
Powinna być parzona w ciszy i skupieniu, podawana wprost z metalowego imbryczka do bogato zdobionych, małych szklaneczek. Lana z wysoka, by stworzyć na wierzchu piankę. Bardzo słodka, ale też orzeźwiająca i energetyzująca. W Tunezji podawana z orzeszkami pinii w szklance, czasem dodaje się do niej mleka, liści róży damasceńskiej, czy trawy cytrynowej.
Początkowo bałem się tej ilości cukru, tak jak moja połowica, ale ostatecznie słodycz nie okazała się mdląca. Wszystko czego potrzebujemy to chwila czasu, woda, cukier, herbata zielona (najlepsza jest Gunpowder, którą uwielbiam) i mięta.
0,75 litra wrzątku
4 łyżeczki herbaty zielonej
6 łyżeczek pokruszonych liści mięty
5 łyżeczek cukru
Przygotowanie:
Zieloną herbatę wsypujemy do czajniczka (mi brak odpowiedniego, więc ręczę, że zwykły rondelek wystarcza), zalewamy niecałą szklanką wrzątku i dajemy chwilę postać (góra minutę). Ostrożnie zlewamy płyn do szklanki, by liście herbaty zostały w pierwotnym naczyniu.
Według tradycji ten napar to "dusza herbaty", którą potem będziemy musieli jej oddać, więc odkładamy ją na bok.
Zalewamy herbatę resztą wody, dosypujemy cukier i przykrywamy na 3-5 minut. Następnie dosypujemy miętę i wstawiamy jeszcze na 2 minut na mały ogień, żeby się przegotowała i zyskała więcej aromatu. Teraz też "oddajemy duszę herbacie", czyli dolewamy wcześniej odstawiony na bok mocniejszy napar.
Do szklanek nalewamy z wysoka, pozwalając uformować się piance na wierzchu (jak widać tej sztuki jeszcze nie opanowałem). Obyczaj nakazuje wypić przynajmniej 3 szklaneczki, według albańskiego dotyczącego niej przysłowia:
Le premier verre est aussi doux que la vie, /Pierwsza szklanka, słodka jak życie,/
le deuxieme est aussi fort que l'amour, /druga silna jak miłość,/
le troisieme est aussi amer que la mort. /trzecia gorzka jak śmierć./
Jesteś pewien tego wrzątku? Przy "normalnym" parzeniu herbaty zielonej używa się wody o temperaturze 70-80 st. Zielona herbata zalana wrzątkiem momentalnie się przeparza i robi się niesmaczna.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Chadziaj
Rumcajs dobrze napisał, pomimo że normalnie zieloną herbatę powinno się parzyć przy 70-80 st. to tuaregę parzymy wrzątkiem i to dość długo. Inaczej smak gunpowdera zostanie całkiem "zakryty" przez mięte. Więc ma się przeparzyć (dlatego tradycyjną tuaregę słodzi się toną cukru).
OdpowiedzUsuń